Znacie to uczucie, kiedy dobrze wam znany lokal, w którym wielokrotnie byliście, zaskakuje was pozytywnie nowościami? Niesamowite jak szybko miejsce może zyskać nowe, lepsze oblicze. Ledwie pół roku wcześniej zapoczątkowałem w nim, wraz z grupką znajomych, wyjątkowo ważny wieczór. Wtedy lokal nazywał się "Kot". Kiedy nadarzyła się kolejna okazja, żeby go odwiedzić, okazało się, że zmienił nazwę i nie tylko. W samym wystroju widać było zmiany, ale nie były one radykalne. Wciąż, na klatce schodowej, prowadzącej do piwnicy, widnieją kocie łapki, a wnętrze jest oświetlone niezbyt intensywnie. Ale, pojawiło się coś, co sprawia, że warto ten lokal odwiedzić nie tylko ze względu na sentymenty. Mianowicie jest to gablotka! Tak tak, taka gablotka jaką widywaliście z pewnością w szkole obok sekretariatu, czy też przy portierni, z tym że różni się ona zawartością. W tej, równymi rządkami spokojnie stoją i czekają wszystkie dostępne piwa. A jest ich naprawdę sporo!