Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2016

browar Kormoran - Kormoran Jasny (Jasne Pełne)

Obraz
Zawsze kiedy spoglądam na Lewiatanową półkę z piwami (czyli zawsze kiedy robię zakupy), dostrzegam tam jedynie kilka godnych uwagi pozycji. Oprócz żywieckiej APY i Portetów z Okocimia i Żywca zawsze zawieszam oko na jednej pozycji, którą jest Kormoran Jasny. To piwo widziałem już kilkakrotnie w kilku osiedlowych sklepach więc uznałem, że wyrób ten powinien w końcu trafić do działu #PiwnaKajzerka . Kupiłem go ostatnio, by sprawdzić w jakiej jest kondycji. Kiedy opisywałem go jakiś czas temu na blogu robił naprawdę dobrą robotę. Kupiony niedawno egzemplarz posiadał niestety dość mocne nuty utlenienia, zielonego jabłka, farby emulsyjnej i miodu, ale chmielowość była w nim dość wyraźna, więc uprzejmie zakładam, że kupiony świeższy i lepiej przechowywany, byłby pozbawiony wadliwych nut.

browar Golem - Lilith (RIS)

Obraz
Była (a jakże) ciemna noc. Wielki księżyc bezskutecznie próbował przebić się przez grubą warstwę sunących po niebie chmur. Nie miał jednak na to żadnych szans gdyż taka była wola Lilith, królowej nocy. Ta wyjątkowo mroczna postać miała akurat dzisiaj ochotę podroczyć się z księżycem i gdy tylko ten próbował spojrzeć na ziemię przez dziurę w chmurach, ta zasłaniała ją jednym ruchem ręki, tworząc gęsty obłok. Zabawa była przednia, księżyc się wku**iał, a królowa siedziała na nadpalonym, powalonym pniu drzewa, popijając czarny jak smoła trunek. Jeszcze niedawno przykrywała go brązowa, drobno oczkowa, dość niska piana, ale od nalania minęło kilka ładnych minut i na tafli pozostał tylko ciemnobeżowy pierścień.

Browar Stary Kraków - reaktywacja w strugach deszczu

Obraz
Jezusie, ależ to był dziwny wieczór... Co to w ogóle ma być żeby tak uprzykrzać blogerom wyjście do pubu... dopiero co człowiek opanował przeziębienie, a tu już przeciwności losu w postaci deszczu i mroźnego powietrza na zewnątrz...brr. Ale jak już udało mi się dotrzeć na miejsce to okazało się, że nie ja jeden przełamałam pierwsze lody i wyszedłem z domu. Wewnątrz trudno było się przecisnąć między ludźmi. Wieszaki niczym strongmeni na zawodach napinały mięśnie i robiły wszystko by jakoś utrzymać niezliczone mokre, obciekające, zimowe kurtki, a za barem kilka osób jak w moskiewskim baletnice Bolszoj zgrabnie uwijało, się serwując gościom trunki z 25 kranów.