Browar Stary Kraków - reaktywacja w strugach deszczu

Jezusie, ależ to był dziwny wieczór... Co to w ogóle ma być żeby tak uprzykrzać blogerom wyjście do pubu... dopiero co człowiek opanował przeziębienie, a tu już przeciwności losu w postaci deszczu i mroźnego powietrza na zewnątrz...brr. Ale jak już udało mi się dotrzeć na miejsce to okazało się, że nie ja jeden przełamałam pierwsze lody i wyszedłem z domu. Wewnątrz trudno było się przecisnąć między ludźmi. Wieszaki niczym strongmeni na zawodach napinały mięśnie i robiły wszystko by jakoś utrzymać niezliczone mokre, obciekające, zimowe kurtki, a za barem kilka osób jak w moskiewskim baletnice Bolszoj zgrabnie uwijało, się serwując gościom trunki z 25 kranów. 

Oczywiście tego dnia najważniejsze było tylko kilka z nich, z nowościami z browaru Stary Kraków oraz kran z Młynem i Łodzią...

Gdy już z okularów łaskawie zniknęła mgiełka poszedłem do kolejki, zastanawiając się w duchu gdzie ja do cholery jasnej mam usiąść i mimo oczywistych trudności logistycznych wziąłem na barze 2 piwa za jednym razem... no mistrzostwo świata po prostu. Skończyło się na tym, że wyszedłem bez kurtki na zewnątrz i usiadłem przy palnikach pod ogromnym, targanym wiatrem parasolem. I powiem wam, że nie żałuję tej decyzji, bo choć może po zdjęciach tego nie widać (nie było weny), to było to świetne miejsce do sfotografowania Smoczych Głów, na tle smoczego ognia. Dodatkowo spotkałem znajomego, który jest skarbnicą wiedzy na temat historii krakowskich, i nie tylko, browarów, więc czas leciał tak szybko, że trzeba było zaraz znów iść do baru. 

Zanim jednak ponownie to zrobię jestem wam winien kilka słów o w/w piwach. Pierwsze to Golden Ale o nazwie Stanley, nie mam pojęcia dlaczego akurat tak. Piwo rzeczywiście było złociste, delikatnie zmętnione, a na jego powierzchni tworzyła się niska, drobnooczkowa piana. W aromacie dominowała niestety nuta młodego piwa, a dopiero zza niej wyłaniała się bardzo przyjemna ziołowa chmielowość i chlebowo-słodowy akcent. W smaku było podobnie z tym, że chlebowa podbudowa było ledwo zauważalna, a samo piwo było wyraźnie wytrawne. Kilka tygodni leżakowania na pewno pomoże temu piwu, które za młodziaka zasługuje na 7 z 10 punktów.

Następny w kolejności był polski pale ale o nazwie 4 Scorpios. Piwo które zapamiętałem najsłabiej, bo niczym specjalnym się nie wyróżniało. Ot młody trunek z wyraźną podbudową słodową przypominającą toffi. Goryczka raczej niska, przyjemna. Nic nadzwyczajnego, ale w przypadku pale ale'a chyba po prostu tak ma być. 4 Scorpios też przydałyby się 2-3 tygodnie w leżaku, bo czerwone jabłko wyraźnie tam mieszało w aromacie. Po docmokaniu drugiej 150-tki wszedłem ponownie do środka z nadzieją, że Pychotka Smakotka podniesie nieco poziom doznań smakowych i aromatycznych. Tymczasem pale ale dostanie przeciętne 6.5 na 10 oczek.

Pychotka Smakotka to czekoladowy stout, czyli coś co pasuje zdecydowanie lepiej do deszczowej pogody, niż dwie poprzednie pozycje. Nastałem się trochę po niego, ale zdecydowanie było warto! To z całą pewnością najlepsza, z premierowych pozycji browaru Stary Kraków. Nawet na zewnątrz mimo porywistego wiatru dało się wyczuć świetny aromat orzeszków ziemnych! Uśmiech sam zarysował się na mojej twarzy i aż zamknąłem oczy by jeszcze raz włożyć nos w szkło. Rewelacja, jakbym zrobił głęboki wdech podczas zdejmowania kruszącej się łupinki orzeszka ziemnego....łał! Pierwszy łyk i delikatna ziołowo-palona goryczka dawała o sobie znać, po kilku kolejnych jej poziom wzrósł do średniego. W podbudowie wciąż grał świetny akcent orzechowy oraz trochę popiołowości, niestety piwo wydawało się też nieco wodniste. Może to kwestia paskudnej pogody i nieco zmienionej percepcji, niemniej Smakotka Pychotka to bardzo dobry trunek który zasługuje na 8 i pół punktu.

To co łączyło wszystkie trzy piwa to zbyt niskie nasycenie, przez które piana była niziutka, a odczucie wodnistości spotęgowane. Mam wrażenie, że premiera, trochę na siłę odbyła się w październiku, gdyby to była połowa listopada to zwłaszcza dwa pierwsze piwa zasłużyłyby na lepsze noty. Nie wiem jakie były powody tej decyzji, może to kwestia zbliżającego się Cracow Craft Beer Fest i potrzeba zebrania pierwszych opinii, a może wcale nie.

Na koniec coś z najwyższej półki, czyli kooperacja Piwoteki i de Molena. Nie będę się tu rozpisywał, piwo jest po prostu genialne, niesamowicie bogate, gęste, sycące, ułożone, rozgrzewające, po prostu ambrozja. Ciemne nuty i chmiel walą w twarz bez pytania tuż po zbliżeniu nosa, wysoka gorycz wzmacniana dodatkowo przyjemnym rozgrzewającym alkoholem podgryza przełyk, usta od razu wypełnia gęste, cierpkie odczucie wzbogacone wiśniowo-czekoladową bazą słodową. Jak dla mnie majstersztyk, ale podobno za rok ma być beczka, więc muszę sobie zostawić pół punktu na zaś ;) 9.5/10.

Tak właśnie było podczas reaktywacji browaru Stary Kraków, bez fajerwerków, bez wielkiej pompy, ale z pewnością było to zwieńczenie wielu godzin ciężkiej pracy, bo przecież sam browar został zaprojektowany od podstaw przez właściciela Tomasza Jabłońskiego. Pierwsze warzenia zakończyły się powodzeniem, a na imprezę mimo paskudnej pogody przyszły tłumy ludzi.

Nie pozostaje mi więc nic innego jak pogratulować Tomaszowi wytrwałości. 11 lat musiał czekać by na nowo uruchomić projekt Stary Kraków, wcześniej kontraktowo, dziś już komercyjnie, na swoim, BRAWO!


Galeria:







Komentarze

  1. Jeśli się nie mylę to nazwa "Stanley" pochodzi od imienia przyjaciela Tomka, a "4 Scorpios" od znaku zodiaku 4 jego przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc nazwa okazała się bardziej "głęboka" niż mi się zdawało ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)