Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2015

Blog ma rok!

Obraz
24-tego czerwca 2014 roku siedziałem sobie na plaży popijając  Ciechana Lagerowego . Wówczas rodziła się w mojej głowie myśl, że będzie to pierwsze zrecenzowane piwo na moim blogu. Kiedy teraz patrzę, jak pokracznie zabierałem się do pisania jest mi głupio, ale też dociera do mnie jak duże zrobiłem postępy. Jak każdy początkujący bloger (ale nie początkujący piwosz) postawiłem sobie ambitny cel "wrzucania" trzech recenzji tygodniowo. Zapału na regularne wpisy wystarczyło mniej więcej do listopada. Wtedy uświadomiłem sobie, że dodawanie szablonowych, regularnych notek mija się z celem. Przecież i tak nie nadążę za wszystkimi nowościami. Przecież i tak ktoś już opisał to piwo w podobny sposób. Przecież i tak niewiele znaczę, nie wyróżniam się, więc kto by chciał to czytać...

Dawne browary - Browar Kmicic (dawniej K. Szwede)

Obraz
Miasto przygraniczne Częstochowa. Dzisiaj takie sformułowanie wydaje się co najmniej dziwne, ale tak na prawdę, jej historia jest z granicą państwa/królestwa ściśle związana. To przecież między nią a Krakowem rozciąga się linia obrony dawnego Królestwa Polskiego zwana dzisiaj Orlimi Gniazdami. Częstochowa stała się miastem granicznym już za czasów Kazimierza Wielkiego i z niewielkimi epizodami dotrwała w takim stanie do II Wojny Światowej. Nas jednak najbardziej interesuje początek XIX wieku. Oto w 1807 roku Częstochowa, na którą wówczas składały się dwie miejscowości, Stara Częstochowa i Nowa Częstochowa, wraca spod zaboru Pruskiego do granic Księstwa Warszawskiego (podporządkowanego Napoleonowi). To jednak nie oznacza spokoju. W czasie wojny polsko-austriackiej w latach 1807-1809 wokół miasta rozegrało się kilka bitew i spłonęła 1/3 Starej Częstochowy. Twierdza Jasnogórska odparła wówczas atak Austriaków, mało tego dzięki sprytnemu manewrowi dowodzącego obroną Kajetana Stuarta na

Otwarcie browaru Tenczynek (BRJ)

Obraz
Będąc przez dwie godziny na otwarciu browaru w Tenczynku niestety nie udało mi się go zwiedzić (o tym dlaczego będzie później), ale za to zdążyłem poczuć atmosferę wiejskiego festynu. I nie jest wcale dewaluacja tego wydarzenia. Pan Marek Jakubiak robi świetną robotę ratując od zapomnienia kolejne browary i za to chwała mu po wsze czasy. Po prostu impreza w takim miejscu, ze sceną, parasolami, namiotami, głośną muzyką i piwem nieodzownie kojarzy mi się z wiejskim festynem. Jednak to nie wszystko. Ja jako osoba która śledzi politykę i ma swoje wyrobione poglądy czułem, że całe to przedsięwzięcie ma także drugie, polityczne dno. W powietrzu wisiało coś co trudno mi do końca określić, coś wyczekiwanego, wyjątkowego. Pana Marka widziałem z daleka tylko przez chwilę, ale po nim też dało się zauważyć, pewne podekscytowanie, myślę że nie tylko ze względu na otwarcie kolejnej odratowanej perełki. Ale może już nie będę brnął w tą stronę i skupię się na samym browarze. 

Flying Dog - Under Dog Atlantic Lager (Premium Lager)

Obraz
Mija trzecia godzina podróży, jest duszno, ciasno i ktoś na drugim końcu korytarza wyraźnie nie ma oporów, aby opowiadać przez telefon o swojej ostatniej wizycie u gastrologa. Tak, w takich właśnie okolicznościach nasz urzędnik jedzie na upragniony urlop pociągiem na mazury. Rozkładane krzesełko gniecie w tyłek, ludzie w koło wiszą na otwartych oknach wzdychając ze zmęczenia, a on próbuje wyobrazić sobie, jak teraz wygląda mijany krajobraz, bo wygięcie szyi w którąkolwiek stronę może skończyć się nagłą śmiercią, albo co przynajmniej nieprzyjemnym skurczem. Urzędnik co jakiś czas spogląda na zegarek. Jeśli pociąg jedzie zgodnie z rozkładem, to zostało jeszcze niewiele ponad półtorej godziny. Tuż obok niego, w czarnej torbie na samym wierzchu czeka coś co pozwoli jak najszybciej zapomnieć o podróży i na dobre rozpocząć urlop. Dwie godziny później gryzipiórek wysiada na stacji masując najbardziej obolałą cześć ciała, za 15 minut będzie wreszcie w wynajętym domku nad jeziorkiem.

browar FlyingDog - Easy IPA (Session IPA)

Obraz
Miasteczkowy urzędas właśnie kończył wyczerpujący tydzień pracy. Przez jego biurko przewaliła się w tym czasie tona dokumentów. A to jakieś petycje o nowe pobocze przy jedynej drodze dojazdowej, a to skargi na sąsiada, który z umiłowaniem kosi trawnik trzy razy w tygodniu o szóstej rano, czy projekty modernizacji jedynego w miasteczku liceum. Krew nie zalała go tylko dlatego, że zbliżała się 15-sta i myślami był już na kanapie w domu. Ostatni odebrany telefon, zszywacz schowany do szuflady, nieaktualne papiery do niszczarki, wybiła trzecia, wypad. 10 minut później gryzipiórek wszedł do domu a po kolejnych pięciu siedział już w swoim fotelu z piwem w ręku. Tak, szarpnął się na jakieś wymuskane piwo, bo przecież tyle się słyszy o piwnej rewolucji, on nie może być gorszy. Kupił je dawno w stolicy województwa w czasie jedynego wyjazdu służbowego, a przypomniał sobie o nim dopiero teraz.