Blog ma rok!
24-tego czerwca 2014 roku siedziałem sobie na plaży popijając Ciechana Lagerowego. Wówczas rodziła się w mojej głowie myśl, że będzie to pierwsze zrecenzowane piwo na moim blogu. Kiedy teraz patrzę, jak pokracznie zabierałem się do pisania jest mi głupio, ale też dociera do mnie jak duże zrobiłem postępy. Jak każdy początkujący bloger (ale nie początkujący piwosz) postawiłem sobie ambitny cel "wrzucania" trzech recenzji tygodniowo. Zapału na regularne wpisy wystarczyło mniej więcej do listopada. Wtedy uświadomiłem sobie, że dodawanie szablonowych, regularnych notek mija się z celem. Przecież i tak nie nadążę za wszystkimi nowościami. Przecież i tak ktoś już opisał to piwo w podobny sposób. Przecież i tak niewiele znaczę, nie wyróżniam się, więc kto by chciał to czytać...
Tak na prawdę przełom nastąpił już w sierpniu. Zabrałem się wtedy za pisanie o Leffe Brune po wspaniałej, relaksującej i inspirującej wycieczce do Kazimierza Dolnego. Wtedy tak naprawdę poczułem, że chcę o piwie pisać inaczej. że mogę pisać inaczej! Zapragnąłem by blog stał się zbiorem opowiastek inspirowanych piwem. Ten pomysł dojrzewał. Powoli rezygnowałem z regularnych wpisów i skupiałem się na tych wybranych, inspirujących piwach. We wrześniu postanowiłem jeszcze bardziej urozmaicić blog wpisami o zamkniętych browarach, w październiku pojawiła się pierwsza piwna kajzerka, a w listopadzie dzięki zaproszeniu na Piwny Blog Day 3.0 powstała zakładka relacje z wydarzeń. Gdy zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, a ja miałem trochę więcej czasu na zgłębianie wszelakiej literatury, pojawił się pomysł na zakładkę karta historii. Tak oto, w kilka miesięcy blog radykalnie się zmienił, a ja czerpałem z jego prowadzenia coraz większa satysfakcję.
Dzięki uprzejmości włodarzy bloga Piwna Zwrotnica :) |
Ale zaraz zaraz, czy blog to tylko wpisy? Otóż nie! Najważniejszym czynnikiem, który pozwolił mi przez ten rok tworzyć treść i śledzić to co dzieje się w piwnym świecie byli wspaniali ludzie których poznałem! Nie byłoby żadnego bloga gdyby nie oni. Większość z nich spotkałem/poznałem w Warszawie podczas PBD 3.0, ale są też tacy, których znam tylko wirtualnie, lecz nie mniej ich sobie cenię. Ogrom sympatii i otwartości jaki mnie spotkał przerósł po stokroć moje oczekiwania. Nie sądziłem, że piwną blogosferę tworzą tak niesamowici ludzie! Nie mogę też nie wspomnieć o Rewii, czyli moim głównym źródle zaopatrzenia, skarbnicy inspiracji :)
Zatem jeśli miałbym możliwość cofnięcia się w czasie do 24 czerwca 2014 na tę samą plażę, to bez żadnego wahania podjąłbym dokładnie taką samą decyzję!
Bardzo Wam wszystkim dziękuję!!
Komentarze
Prześlij komentarz