Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa 2018 - Lider jest jeden.

Mimo tego, że festiwal nie odbywa się w centrum miasta, mimo tego, że miasto nie znajduje się w centrum Polski, gdzie każdy miałby względnie blisko, mimo tego, że pogoda była niepewna Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa pozostaje niezmiennie największym i w moim mniemaniu najlepszym festiwalem w Polsce. WFDP jest dopracowany w każdym szczególe, ma niezobowiązującą (jeszcze bardziej niż inne miejskie festiwale) atmosferę, ma wszystko to, czego może brakować na innych imprezach i panuje na nim iście piknikowa, rodzinna atmosfera.

W tym materiale będę się wypowiadał w samych superlatywach, niewiele jest festiwali, które mogą równać się z WFDP. Ja ten festiwal odwiedziłem po raz pierwszy w życiu i zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia!

Wrocław ma imprezę, która zakorzeniła się już w świadomości mieszkańców tak bardzo, że przybywają na nią rodziny z dziećmi i bawią się jak na najlepszym pikniku. Stężenie beergeeka na metr kwadratowy jest niewielkie, gro odwiedzających to zwykli, przeciętni mieszkańcy, którzy idą z przyzwyczajenia albo z polecenia, względnie zostają wyciągnięci przez rodzinę/znajomych. Nie ma tutaj sztucznie wytworzonego ciśnienia na picie sztosów, każdy bierze to co mu pasuje i dzięki temu każdy jest zadowolony (browar bo zarobi, gość bo robi to na co ma ochotę i czuje się z tym dobrze). Nawet pogodzie było głupio popsuć tak wspaniałą, serdeczną, rodzinną atmosferę i wszystkie burze przeszły jakoś bokiem.


WFDP ma wszystko to czego brakuje innym festiwalom. Na BeerWeeku jest trochę mało przestrzeni i trudno byłoby przyjść z rodziną, bo nie ma tam żadnych atrakcji dla dzieci, na Warszawskim Festiwalu Piwa to samo, do tego stężenie beergeeka na metr jest za duże (zwłaszcza ostatnio), na Śląskim Festiwalu Piwa trochę słabo z toaletami, a tutaj? Kibli jak mrówków (do koloru do wyboru) esplanada ogromna, a na niej kilkudziesięciu (w tym roku ponad 70) wystawców, ławek i leżaków tyle, że każdy ma gdzie usiąść (a jak woli stadion to proszę bardzo, trybuna jest otwarta), dwie sceny, jedna muzyczna druga prelekcyjna, plac zabaw dla dzieci (oczywiście nie przy samych stoiskach), jeśli żar leje się z nieba to można schować się w cieniu stadionu lub pod parasolem, foodtrucków nie mało (ale pajda ze smalcem i tak najlepsza :P), szerokie ciągi komunikacyjne, kilka wejść na obiekt z różnych stron... można by tak długo wymieniać. W tym momencie WFDP bezdyskusyjnie dzierży palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o organizację i rozmach imprezy. 

Po złowróżbnych głosach, że era piwnych festiwali się kończy, bo w Warszawie frekwencja w tym roku była wyjątkowo niska, nasuwa mi się tylko jedna odpowiedź: Postarajcie się tak jak organizatorzy Wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa, zaoferujcie coś zwykłym ludziom, zobaczcie że sami w swoim środowisku nie jesteście w stanie stworzyć równie dużej imprezy i przestańcie narzekać. Bierzcie przykład z najlepszych. 




Ja będąc od 15 minut we Wrocławiu, nawet o godzinie 23, zmęczony przedłużającą się podróżą z Krakowa, widziałem na kilku przystankach znajomy baner, a następnego dnia rano, po krótkiej przechadzce po centrum wiedziałem, że to miasto pokochało swój festiwal! Byłem ogromnie usatysfakcjonowany widząc, że obok esplanady stoją dmuchane (chyba?) zabawki dla dzieci, że pośrodku rozległego terenu ustawiono, bo ja wiem, ze 150 stołów z ławkami, że obok mnie co chwilę przejeżdżała cała rodzina, mąż prowadzący córkę za rękę i matka pchająca wózek z maluchem, że w drodze na festiwal, w tramwaju pełnym ludzi co chwilę dało się dostrzec jakąś fajną kraftową koszulkę i że większość ludzi wysiadała z tego tramwaju na ostatnim przystanku, tuż pod stadionem!



I tak już na sam koniec, ja mam pełną świadomość tego, że nie w każdym mieście władze patrzą tak przychylnie na imprezy około alkoholowe. Nie zawsze będzie się dało zawalczyć o szeroką promocję i nie każdy urzędas zgodzi się od razu na dmuchany zamek dla dzieci, ale! Mamy przykład Wrocławia, na którym z tego co wiem, żadne niebezpieczne incydenty z udziałem dzieci się nie dzieją, a Wrocław jako miasto, na pewno zarobił na tej imprezie nie małe pieniądze, mimo tego, że nie była biletowana (a może właśnie przede wszystkim dlatego, bo mógł tu przyjść każdy), więc może warto do władz przemawiać liczbami i przykładami, pokazać pozytywną energię i pełną kiesę, może wtedy uda się zorganizować godną konkurencję dla WFDP. 

Tymczasem ja wypatrując już kolejnego terminu dziesiątej już, jubileuszowej edycji!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)