Żarówka Cafe - biznes na poważnie

Znacie to uczucie kiedy uświadamiacie sobie, że od dwóch lat przechodzicie obok jakiegoś miejsca nie wiedząc zupełnie o jego istnieniu? Ja tak właśnie miałem w przypadku tej kawiarni. Idę sobie jak gdyby nigdy nic od krakowskiego Rynku Głównego w stronę Bramy Floriańskiej i rozmyślam gdzie by tu się napić pysznej, rozgrzewającej kawy. Na zewnątrz panuje typowo zimową aura, choć nie ma jeszcze śniegu. Twarz marznie, gałki oczne robią się coraz zimniejsze i cięższe, a palce, mimo że w rękawiczkach, upodabniają się do encich paliczków-gałązek. Znajduje się właśnie na wysokości Viva la Pinty i szybkim krokiem prześlizguje się pomiędzy ludźmi. Jakoś tak się złożyło ze parędziesiąt kroków dalej znalazłem się po lewej stronie ulicy. Podniosłem bezwiednie wzrok i ujrzałem świecącą nade mną żarówkę, która w to mroźne popołudnie wyglądała wyjątkowo kusząco. Pod nią znajdował się napis Żarówka Cafe, tego mi było trzeba!

Zajrzałem w głąb bramy, kilkanaście metrów ode mnie na dziedzińcu kamienicy stała oświetlona białymi lampkami choinka, a za nią namiot o drewnianej konstrukcji. Wewnątrz palił się gazowy piecyk. Z każdym krokiem dziedziniec odsłaniał swoje kolejne zakamarki, skąpaną w cieniu drewnianą klatkę schodową, wnęki w ceglanych murach i połyskujące kamienne płytki. Klimat zatłoczonej, głośniej ulicy Floriańskiej zmienił się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w cichy, tajemniczy kąt z jednym jasnym punktem. Wszedłem do środka.

Ciepły kąt
Po otwarciu przezroczystych drzwi z wnętrza dobiegł do mnie cichy gwar i szum palnika gazowego stojącego pod ścianą, od razu zrobiło się cieplej. W namiocie stało kilka trzy-, cztero-, osobowych stolików przyozdobionych czerwonymi kwiatami. Blaty były zrobione ze zwykłego drewna lub z drewnianych szpul po kablach, a na każdym miejscu siedzącym leżały kolorowe poduszki. Tym co przykuło mój wzrok na dłuższą chwilę były ukryte za jednym stolikiem schody i czarne, tajemnicze, metalowe drzwi prowadzące do piwnicy. Nad nimi znajdowało się okno a za nim, jak gdyby nigdy nic bawiły się dzieci. Po chwili spostrzegłem, że znajdują się one wyjątkowo wysoko w stosunku do drzwi wejściowych. Wewnątrz wszystko się wyjaśniło, do okna prowadziły obstawione zabawkami i poduchami drewniane stopnie. Nie mogło również zabraknąć konika na biegunach. Czy ktoś widział w innych kawiarniach coś podobnego?! 

Stopnie były wciśnięte między ścianę a bar, na ladzie kusiły klientów różne ciasta i słodycze, a za barem ekspres buczał i syczał przygotowując kawę. Przyjaźnie wyglądająca obsługa krzątała się przygotowując zamówienia. Lokal sam w sobie jest malutki. Mieszczą się tu ledwie trzy czy cztery stoliki, długa sofa obłożona poduszkami i jeden stojący pod oknem stolik z krzesłami. Gdyby nie patio trudno byłoby w jakiś sposób zaistnieć. Sytuacja wygląda tu podobnie jak w Łan Cafe, z tą różną, że Żarówka ma jeszcze w zanadrzu obszerne piwnice, ale o tym później. 

Z najwyższej półki
Nad podłużna sofą znalazło się lustro i duże, świecące logo lokalu. a nad ladą kredowe menu i kilka półek, w tym jedna, najwyższa z rzemieślniczymi piwami. Z racji mocno ograniczonej przestrzeni wybór piw jest dokonywany po uprzednim research'u bądź konsultacji z hurtownią/browarem/klientem. Zdarza się, że do wyboru jest nawet 12 różnych piw! Oferta w większości przypadków zmienia się, a stałe miejsce mają tu tylko niektóre trunki. Wśród nich jest zawsze jeden jasny lager (ale nigdy nie jest to koncerniak!), ja trafiłem akurat na Tenczynka, Jurajska Pomarańcza (jeśli tylko jest dostępna w hurtowni), bo tego życzą sobie klienci oraz co najmniej jedno ciemne piwo. Wszystkie piwa przechowywane są w odpowiedniej temperaturze w lodówkach zajmujących niemal całą przestrzeń pod ladą. 

Gdy w lokalu pojawiają się nowe piwa cały zespół przechodzi odpowiednie szkolenie, by żadnemu zabłąkanemu beergeekowi nie udało się zagiąć osoby stojącej za ladą. Ponoć zdarzały się już takie sytuacje ;)

Oprócz piwa i kawy w lokalu można także napić się dobrego wina, nalewek i drinków. Sposób przygotowywania kawy po irlandzku zrobił na mnie szczególe wrażenie. Używa się do tego kawy, irlandzkiej whisky, cukru trzcinowego i ręcznie spienianą śmietankę kremówkę. Najbardziej efektowny moment to karmelizacja cukru trzcinowego, nad płonącym kieliszkiem, niestety nie udało mi się sfotografować tego procesu.

W kawiarni do przyrządzenia wszystkich kaw używa się specjalnej, autorskiej mieszanki, którą skomponowali właściciele. Jest to miks kilku rodzajów arabiki wzbogacony jedną odmianą robusty, która ma nadać treściwości serwowanej kawie. Nie jestem znawcą tematu, ale przez analogię do piwa mogę się domyślić o co może tu chodzić. Wzory podpatrzone przez właścicieli we Włoszech przyniosły wspaniałe rezultaty, kawa rzeczywiście jest pyszna! 

Stare mury
Kiedy wchodzimy na dziedziniec kamienicy takiej jak ta, często nie zdajemy sobie sprawy jak wiele te mury widziały. Podczas następnej wizyty umówiłem się z właścicielami, którzy opowiedzieli mi kilka ciekawych rzeczy.

Po pierwsze hak, niepozorny, niemal niezauważany w dzisiejszych czasach. Kto by tam się zastanawiał nad tym dlaczego w bramie kamienicy wisi jakiś stary hak. Okazuje się, że jest to jedyna pozostałość po znajdującym się tu niegdyś zakładzie masarskim Wincentego Sataleckiego. Jego spadkobiercy sprzedali kamienicę dopiero w latach 90-tych XX wieku. Wincenty żył na przełomie XIX i XX wieku i był także właścicielem sąsiedniej kamienicy numer 18. W jego zakładach powstawała ceniona do dziś Kiełbasa Krakowska. Masarskie tradycje odziedziczył on po swoim ojcu Janie Sataleckim, mistrzu masarskim. W 1896 roku kamienica przechodzi generalny remont, zyskuje trzecie piętro i nabiera dzisiejszego kształtu. Wcześniej budynek był tylko częściowo murowany.

Ciekawą osobistością i zarazem właścicielem kamienicy od końca XVII wieku jest także Michał Pfaff, krakowski kotlarz, który przeprowadził "rewzyę ruin" uzupełniając liczne ubytki w drewniano-murowanej konstrukcji. 

Piwnice kamienicy numer 20 także kryją pewne tajemnice. Prowadzą do nich między innymi czarne, tajemnicze drzwi o których pisałem wyżej. Podobno znajduje się tam rozległa sieć pomieszczeń dochodzących pod samą ulicę Floriańską, Podziemia miały początkowo 2 piętra głębokości, a wysokość każdego z pięter wahała się między 3 a 4 metry, teraz z 2 pięter zostało tylko jedno. Były nawet poczynione pewne kroki by poszerzyć lokal, ale wystąpiły pewne problemy, których póki co nie da się przeskoczyć. Pomieszczenia są co jakiś czas udostępniane na potrzeby wystaw organizowanych prze ASP czy Kraków Photo Fringe. Dawniej w tych piwnicach przechowywano mięso.

Kolejnym elementem jest średniowieczny kanał burzowy, ciągnący się niegdyś pod całym starym miastem, aż za jego mury. Był to oczywiście element zabezpieczający Kraków przed powodzią, Obecnie pozostało po nim tylko murowane sklepienie., bo sam otwór został zabetonowany przez Niemców w czasie II WŚ po to, by ludzie nie mogli wydostać się z miasta.

Jeszcze jednym, niesamowicie istotnym dla średniowiecznego Krakowa elementem, jest zachowany tylko w niewielkim fragmencie mur przeciwogniowy. Jest to ta ściana do której przylega lokal. Gdy w Krakowie większość budynków była zrobiona z drewna i strzechy, miasto było podzielone na dzielnice właśnie za pomoc takiego muru, który miał zapobiec rozprzestrzenianiu się ewentualnego pożaru.

Zapewne każdemu elementowi kamienicy, począwszy od drewnianej klatki schodowej, mógłbym poświęcić osobny akapit w tym tekście. Jest tylko jedno ale, "ale to nie jest blog o krakowskich kamienicach", przejdźmy więc do podsumowania.

Kilka słów na koniec
Lubię kiedy spotykają mnie takie przypadki. Gdyby nie mroźna zimowa aura, zwyczajowy tłum na Floriańskiej i chęć wstąpienia gdziekolwiek na kawę, pewnie jeszcze przez kolejne 2 lata przechodziłbym obok Żarówki nie wiedząc o jej istnieniu. A tak, proszę, kolejne, nieoczywiste miejsce z dobrym, rzemieślniczym piwem i kawą zostało odnalezione i opisane. Oprócz tego dowiedziałem się kilku ciekawostek o samej kamienicy i moja chęć poznania innych znów została rozbudzona. Trzeba przyznać, że właściciele lokalu mają ogromną wiedzę o historii tego miejsca i chyba właśnie dlatego warto szukać kolejnych, równie fascynujących przedsięwzięć do opisania.

MAPA

GALERIA





P.S.
Jeśli ktoś nagle zgłodnieje w czasie picia kawy, piwa czy innych trunków, to wystarczy zajrzeć do karty. Znajdziemy tam kilka propozycji, między innymi tarty i tosty.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)