Cracow Craft Beer Fest 2016 - ryzyk-fizyk

Nie wiedziałem jak zabrać się do tej relacji żeby oddać w całości klimat jaki panował na festiwalu i nikogo przy tym nie urazić. Jeśli mi się to nie uda to wiedzcie, że przynajmniej się starałem. Zacznę od tych pozytywnych rzeczy, do którym z pewnością należy zaliczyć sam fakt organizacji piwnej imprezy w Krakowie po ponad rocznej przerwie, z udziałem całkiem sporej gromadki prawdziwie kraftowych browarów. Wyposzczeni, krakowscy beergeecy wreszcie mieli w swoim mieście imprezę, na której mogli się "wyszaleć"! Podczas niej odbyło się także kilka ciekawych premier (Piwojad – Ametyst, Dukla – Santa Claus, PiwoWarownia –  Niña Blanca, Komitet – RIS) i wykładów ("Cytologia komórki drożdżowej [...]","Co czuć w piwie [...]"). Impreza była zlokalizowana w dobrze już wszystkim znanym kompleksie przy Dolnym Młynów 10. Znajduje się tam kilka(naście) restauracji, kawiarni, barów i mutlitap Weźże Krafta, z pozoru idealne miejsce na piwny festiwal! 

No właśnie z pozoru, bo 850 metrów kwadratowych, którymi chwalił się organizator znajdowało się na pierwszym piętrze dawno już opuszczonej i zaniedbanej hali produkcyjnej. Przed wejściem do budynku ustawiło się kilka food trucków skutecznie blokując swobodny przepływ ludzi. W pierwszym momencie zacząłem odruchowo się rozglądać, szukając jakiegoś dobrze oznakowanego wejścia, ale okazało się, że jedyna droga prowadzi między pojazdami. Już samo to dało mi do myślenia, a huczna nazwa festiwal zaczęła kurczyć się do miana festiwalątka. 

Po podpięciu się do kolejki oczekującej na bilety/stempelki moim oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy, który z każdym schodem narastał. Wiszące z sufitu płaty farby, które czaiły się na gości, obskubane, porysowane, nadkruszone ściany, kupki gruzu walające się po kątach i prowizoryczne parawany z czarnej folii odgradzające niewiadomoco od zainteresowanych. To nie wróżyło dobrej imprezy, ale byłem twardy, zapłaciłem 5 zł i poszedłem zwiedzać, może po kilku "degustacjach" uda się oswoić z tym miejscem...


Nie udało się. W pierwszej sali poczułem okropny, zatykający nozdrza zapach holenderskich serów, a właściwe to skarpet, cuchnących skarpet. W zasadzie w tym momencie miałem ochotę się wycofać, ale okazało się, że wyjść z obiektu można tylko drugą klatką schodową znajdującą się gdzieśtam. Nie było innej rady, trzeba było wejść i rozejrzeć się, co w konsekwencji nie było takie złe, bo nos szybko przyzwyczaił się do wykwintnych, drogich jak cholera, holenderskich skar...serów, a ja mogłem spróbować kilku nowych piw. Nie będę ich tu jednak opisywał, bo w obliczu mojego przerażenia i wszechogarniającego aromatu serowego nie miało by to większego sensu. Co prawda w drugiej sali dałoby się to zrobić, ale sami rozumiecie, nie miałem na to ochoty. 

Na obiekcie zabawiłem niewiele ponad godzinę. Sale, w których oferowali się wystawcy były w równie makabrycznym stanie co klatka schodowa i jakoś nie udało mi się przywyknąć do klimatu speluny (czy też "legowiska żuli" jak napisał JerryBrewery). Koniec końców, po spróbowaniu 3 czy 4 pozycji postanowiłem opuścić stare fabryczne mury (zanim runą).




Nie chcę się pastwić nad organizatorami bo na pewno bardzo się starali i bardzo chcieli dać wygłodniałemu Krakowowi festiwal, ale tej imprezy zdecydowanie nie mogę zaliczyć do udanych. Może jestem zbyt wrażliwy, ale zapraszanie sporej rzeszy gości (frekwencja była naprawdę duża, na szczęście pomyślano o odpowiedniej ilości ław i ławek) do miejsca, które trudno nazwać inaczej niż ruderą jest trochę nietaktowne i nie ukrywajmy, ryzykowne. Przesunięcie terminu imprezy z końca listopada na początek grudnia wiązało się podobno właśnie z tą drugą kwestią, więc może lepiej było odpuścić? 

Nie wiem czy kolejna edycja tego festiwalu w ogóle się odbędzie, za to pojawiają się już tu i ówdzie informacje o kolejnej edycji Beer Week'u na który czekam z niecierpliwością!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)