Jakich piwnych lokali nam potrzeba?

Browar Zakładowy - Wielokran
Zainspirowany ostatnią wizytą w Lublinie, w nowym na piwnej mapie tego miasta, mutitapie chciałbym się podzielić z Wami moimi przemyśleniami na ten temat. Wielokran Browaru Zakładowego to idealny przykład na to, jak powinny wyglądać powstające w przyszłości multitapy. Ta krótka, bo trwająca niecałą godzinę wizyta, skłoniła mnie do przemyśleń, pozwoliła połączyć pewne fakty, wyciągnąć wnioski i rozwikłać splątaną włóczkę polskiej sceny lokalowo-piwnej.

Zacznijmy jednak od pytania dlaczego Polska scena piwopojów potrzebuje zmiany? Według mnie świadczyć o tym może kilka faktów:

Po pierwsze świadomość ludzi vs ich lenistwo
Weżźe Krafta
Sam się na tym łapię! Mam tę przyjemność mieszkać w pewnej dzielnicy Krakowa oddalonej od centrum miasta dobre kilka kilometrów w linii prostej i zwyczajnie nie chce mi się "wyskakiwać" na piwo kraftowe aż do centrum. Jestem pod tym względem leniwy i oprócz tego, że wolę spijać swoje warki to sięgam też po moje, zakupione w sklepie specjalistycznym zapasy. Gdybym miał jakiś kraftowy lokal z lanymi piwami bliżej, to bym go regularnie odwiedzał a tak, często wygrywa lenistwo. Myślę że podobnie ma większość ludzi, którzy już wiedzą, że dobre piwo to nie Czeski Kozel ani Lech P R E M I U M, ale im też w dużej mierze nie chce się dymać pół miasta do najbliższego multitapu. Pewnie też robią to co ja, czyli piją więcej w domu, uszczuplając regularnie swoje zapasy i w duchu licząc na jakiś, choćby mały, wielokranik za rogiem.

Po drugie klęska urodzaju, czyli duże lokale vs dużo lokali
Wielochmiel
Pisząc "duże" mam tu na myśli ilość kranów, bo czy naprawdę potrzebujemy stać przed tablicą z opisami kilka minut i kręcić nosem na szesnasty i dwudziesty trzeci kran, blokując przy tym kolejkę i nieświadomie powodując delikatny grymas na twarzy barmana, króla piwopoju, cesarza nalewaków i władcy szkieł wszelakich? Może wystarczy szybki rzut okiem na tablicę z 8-10 kranami (tak jak to miało miejsce w Lublinie w moim przypadku) i szybki wybór tego na co rzeczywiście ma się ochotę? Moim zdaniem zamiast kolejnego molocha z  liczbą kranów lepiej otworzyć kilka małych lokali w różnych rokujących lokalizacjach. W polskich miastach pełno jest oddalonych od centrum dzielnic w których taki mały, kieszonkowy wielokran zdałby egzamin.

Po trzecie, to co kiedyś było zaletą staje się przekleństwem
Biała Małpa
Kilka lat temu fajnie było pójść do tajemniczego lokalu lejącego piwo inne niż koncernowe. Dla mnie w Krakowie Omerta był takim nieodkrytym lądem, a jeszcze wcześniej miałem motylki w brzuchu na myśl o kranowej wersji Czarnego Smoka z Fortuny podpiętego w nieistniejącej już Katedrze. Jednak dzisiaj, gdy świadomość konsumentów wzrosła, a piwa z "małych" browarów trafiają masowo do sieci handlowych, miejsca takie jak Omerta, House of Beer (czy inne historyczne lokale w innych miastach), nie są już tak atrakcyjne. Duże lokale w centrum miasta mają też to do siebie, że przychodzi do nich każdy, zarówno beergeek znający od lat ekipę stojącą za barem jak i odwiedzający miasto przyjezdny z zagranicy, który nie zawsze potrafi się zachować (boli mnie to, więc poświęcam na ten wątek 2 zdania). Tym co dodatkowo wpływa na pogarszającą się sytuację niektórych dużych lokali jest cena wynajmu powierzchni, która w centrach dużych miast urosła w ostatnich latach dość znacznie.

Pewną wskazówką, iż formuła dużych lokali z kilkudziesięcioma kranami powoli się wyczerpuje może być fakt, że kilka z nich zakończyło lub planuje zakończyć działalność. Weźmy chociażby przykład Tap House (20 kranów), które cieszyło fanów Pracowni Piwa przez około 3 lata, podobnie sprawa ma się w Warszawie, Hopsters (20 kranów) działał 2 lata, BrewDog (18 kranów) również działał niecałe 2 lata. Wiem też, że w przynajmniej dwóch krakowskich wielokranach nie dzieje się za dobrze, więc pierwsze objawy zwiastujące zmianę sceny lokalowej już mamy, pytanie kiedy nastąpi przełamanie?

Recepta na kranową zadyszkę
Skoro ta mniej przyjemna cześć moich konstatacji jest już za nami, to pora poszukać jaskółek dających nadzieję na lepsze jutro, a tych jest już co najmniej kilka.

Po pierwsze wymieniony już wyżej Wielokran Browaru Zakładowego, który przy powierzchni szacowanej przeze mnie na nie więcej niż 50 m2 jest niczym lśniąca gwiazda na nie do końca jeszcze rozświetlonym niebie lubelskiej sceny piwnej. Wyjątkowe w skali miasta położenie w modernistycznym budynku kulturalnym świeżo oddanym do użytkowania (teren Teatru H. C. Andersena/Centrum Spotkania Kultur), surowy, prosty wystrój, jedno pomieszczenie z barem i 10 kranów ze zróżnicowanymi piwami, to właśnie to, czego potrzeba każdej większej dzielnicy! Kolejnym przykładem dobrze prosperującego niewielkiego wielokranu jest krakowski BroPub, w którym z kolei leją się piwa Brokreacji. To dwa odwiedzone prze zemnie przykłady, które znajdują się blisko, bądź w samym centrum miast, ale jest także kilka oddalonym od centrum lokali takich jak PiwoWar (Białołęka), Kilka Kranów (Wawer) w Warszawie czy Piwny Fyrtel w Poznaniu  (Jeżyce) i właśnie o takie miejsca chcę w tym wpisie zawalczyć!

ŁanCafe (nie multitap ale też jest zajebiście)
Lokalne, małe przestrzenie z kilkoma kraftowymi kranami, powierzchnią nie przytłaczającą swoim ogromem i schludnym, nie koniecznie efektownym wystrojem, właśnie takich miejsc, rozlokowanych w każdej większej dzielnicy nam potrzeba! Zamiast jednego wielokranu na 30 nalewaków postawmy trzy po 10 kranów. Piwny lokal nie musi mieć pięciu pomieszczeń i kilku łazienek, wystarczy jedno ale dobre! Mam nadzieję, że między innymi takie inicjatywy jak franczyza Jabeerwocky, doprowadzą do tego, że nie tylko w Warszawie będzie można napić się wyjątkowego piwa w lokalu poza centrum miasta.

Fajnie byłoby doprowadzić do sytuacji w której małe, kilku kranowe puby z kilkunastoma miejscami powstają lokalnie, ryzyko takiej inwestycji jest niewielkie, dostępność kraftowych, lanych piw się powiększa, nowi klienci poznają czym jest dobre piwo, a beergeek nie musi już popylać przez pół miasta żeby wyskoczyć na jedną, dwie próbki nowego Session Brett Kakao IPA ;)

Śląski Festiwal Piwa - II edycja
Oczywiście powodzenie całego przedsięwzięcia zależy także, a może przede wszystkim od ludzi, zarządzania, oferty, utrzymania świeżości piw, marketingu i odpowiedniej dla dzielnicy lokalizacji, niemniej jednak jestem przekonany, że w polskim krafcie jest masa osób, które z powodzeniem mogłyby takimi miejscami się zająć. Popyt i rozpoznawalność piw rzemieślnicze zdaje się wciąż zwiększać, dowodzą tego sukcesy mniej snobistycznych imprez piwnych (Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa, Śląski Festiwal Piwa), a tym czego brakuje to właśnie możliwości wyskoczenia do multitapiku za rogiem na dobre kraftowe piwo, może z psem w czasie spaceru, może w drodze z pracy do domu, a może po prostu podczas popołudniowej przebieżki.

Piwny Fyrtel
Chciałbym żeby właśnie tak prezentowała się przyszła scena lokalowo-piwna, i coś czuję, że jeśli żadne czynniki zewnętrzne w tym nie przeszkodzą, to już niedługo będziemy mieć do najbliższego lanego kraftu najwyżej kilka ulic. Tego życzę Wam wszystkim i sobie również!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)