Trzeci rok doświadczeń - pierwszy rok przemyśleń (takich na serio)

Rok temu nie było rocznicowego wpisu :O Za to 2 dni po czasie ukazał się jak gdyby nigdy nic materiał z otwarcia, dziś znanego i lubianego Weźże Krafta. Trudno mi dziś jednoznacznie stwierdzić co było bezpośrednią przyczyną mojego niedbalstwa, więc zrzucę to na sprzyjające niedbalstwu okoliczności (czyt.: "Panie, zarobiony byłem!"). Tego roku wziąłem się za rocznicowy wpis już na początku czerwca, a to dlatego, że mam parę przemyśleń którymi chciałem się podzielić.

No chodźcie tu mysie pysie ^^
Po pierwsze, rzeczą która z pewnością jest do zmiany to komunikacja z czytelnikami. Traktowanie bloga jako niezobowiązujące hobby to jedno, ale do pełni szczęścia brakuje mi interakcji z Wami. Ja wiem, że treści które zamieszczam nie są mainstreamowe, wplecione są często w dziwną historyjkę i nie dotyczą sztosów, za którymi wszyscy w dniu premiery biegają po sklepach specjalistycznych, ale wierze w to, że nawet mniej popularne tematy mogą mieć wzięcie i nieść ze sobą pewną wartość. W związku z tym postanowiłem ożywić nieco Facebook'a i dzielić się tam z Wami treściami, które nie będą tak wartościowe jak wpisy na blogu, ale będą pokazywały co u mnie aktualnie słychać w kwestii piwnej. Pojawią się treści z backstage'u pokazujące jak i kiedy robię zdjęcia (czasami są to naprawdę karkołomne konstrukcie), czego nie recenzuję tylko po prostu piję, a od czasu do czasu wrzucę jakieś zapytanie, licząc na Wasz odzew! Mam nadzieję, że poprawi to komunikacje między nami i zachęci do większego zaangażowania obie strony.

Własny gar(czek)
Po drugie, strasznie fajna sprawa czyli moja mini warzelnia. Co prawda to tylko 14L (w porywach 14.4L) ale, mam z niej wiele satysfakcji i poklask znajomych, zwłaszcza tych mniej wkręconych w kraft. Od kiedy w mojej piwnicy zaczęło regularnie przybywać własnego piwa, rozpocząłem krecią robotę nawracania ludzi na wyroby rzemieślnicze. Nie każdemu przecież chce się czytać moje, często zdrowo popieprzone wywody, a każdy z chęcią "wychyli browarka". I wtedy właśnie zaczynają się pytania i komentarze: "Jak się robi piwo w domu?", "Czemu to jest takie gorzkie?", "Nie zatruję się tym?", "Jak ty to kapslujesz?", "Jak to robisz, że jest tu gaz?" czy wreszcie "To smakuje zupełnie inaczej i nie mam po tym kaca!". Dla takich chwil warto poświęcić te 6-7 godzin życia na warkę!

Dzięki własnemu garowi chodzi mi też po głowie wzięcie udziału w bitwach piwowarów domowych. Można się dzięki nim dużo nauczyć, bo warzy się coś "konkretnego" poznając przy tym dogłębnie dany styl i podlega się przy tym ocenie profesjonalistów, co dla piwowara domowego jest wręcz bezcenne!

Rozpoczęcie produkcji piwa w domu było, można powiedzieć, moim postanowieniem noworocznym, które zacząłem realizować od razu. Pierwsza warka została uwarzona już 14 stycznia. Nie chcąc się rozdrabniać i stosować półśrodków, zacząłem od razu z grubej rury, czyli od warzenia z zacieraniem. To był zdecydowanie dobry pomysł i każdemu zaczynającemu przygodę z piwowarstwem będę to rozwiązanie polecał! Urobimy się przy tym po pachy, to fakt, ale mamy dzięki temu większą kontrolę nad finalnym kształtem piwa. Wkroczenie w fascynujący świat domowego warzenia było swojego rodzaju przełomem w moim postrzeganiu tego trunku. Zrozumiałem jak ważny jest sam styl i bezpośrednio z tego wynika punkt trzeci moich dzisiejszych przemyśleń.

"Oceny" a oceny
Ostatnią rzeczą, którą dość mocno przemyślałem jest mój system oceniania. Na początku drogi przyjąłem sobie założenie, że będę pił i oceniał tylko dobre piwa, a sam styl, w którym zostały uwarzone potraktuję z należytym szacunkiem, ale drugorzędnie. Teraz wiem, że była to zła decyzja. Tak na prawdę należałoby wprowadzić dwie oceny, jedną za stylowość a drugą ogólną, tak jak to jest na ratebeerze. To jak bardzo ważny jest styl i jak duże są możliwości interpretacyjne uświadomiło mi warzenie piwa w domu. Zacząłem opracowywać receptury, dobierać składniki i nabierać do niego szacunku. Brak punktu zaczepienia implikuje kolejny mankament w ocenach, czyli ich monotonność. Większość not jest do siebie tak zbliżona, że nie jestem w stanie obiektywnie powiedzieć które piwo było lepsze. Do tej pory ocenienie piwa poniżej 7 było już niską wartością, a najgorsze korpolagery dostałyby noty po 4-5 punktów. To tak jakbym oceniał piwo w kategorii wody a nie piwa, bez sensu. Chcę zatem zmienić sposób oceniania piwa, za średnią przyjąć 5/10, a przy prawdziwych pasztetach nie bać się zejść do 1 czy 2 punktów. Szanowna blogosfera już dawno to zrobiła i dobrze na tym wyszła. Ja, z reguły ostrożny i nie chcący nikomu zaszkodzić, oceniałem piwa według swojej "delikatnej" skali. Od teraz się to zmieni. Ocena będzie składać się z 2 części, ogólnej i stylowej. Mam nadzieję, że dzięki temu zabiegowi blog nabierze trochę kolorytu i będzie bardziej wiarygodny.

Zatem szykują się zmiany na lepsze. Blog nie będzie już tylko miejscem w którym wylęgają się mniej lub bardziej poważne wpisy, a Facebook w końcu posłuży do tego do czego został stworzony, czyli komunikacji międzyludzkiej, taką przynajmniej mam nadzieję!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)