Warka #2 - Red Zgred (IRA) - degustacja

Na drugą warkę uwarzoną we własnej kuchni czekałem z nie mniejszą ciekawością, zwłaszcza, że tym razem nie skopałem filtracji i osiągnąłem zakładaną gęstość bez żadnego problemu. Oczywiście trudności i wątpliwości w czasie fermentacji nasunęły wiele pytań, na które dopiero w czasie degustacji mogłem znaleźć odpowiedź. 

10 dni od butelkowania, 38 dni od warzenia
Pierwszą próbkę Red Zgreda otworzyłem po 10 dniach od butelkowania i po 38 dniach od warzenia. Miałem już pewne pojęcie jak smakuje świeżo butelkowane piwo własnej produkcji, więc nie byłem zdziwiony gdy w pierwszej kolejności dotarł do mnie mało przyjemny, ostry aromat drożdżowy. Było to usprawiedliwione tym bardziej, że fermentacja nieco się przedłużyła nastręczając mi sporo stresów. Gdy nieprzyjemny aromat nieco uleciał do głosu doszły całkiem fajne aromaty słodowe w postaci tostów i chleba oraz lekki zapach maślany. Wraz ze wzrostem temperatury kwaśna nuta drożdżowa dawała jednak o sobie znać także w smaku, a uzupełniała ją nieco gryząca, zalegająca, raczej niska goryczka oraz wyraźne stare masło. Po zamieszaniu ogrzanego piwa wychodził także dość wyraźnie alkohol.

Tym co mogło zadowalać był zdecydowanie kolor. Może nie była to idealna czerwień, ale na pewno mieściła się w granicach stylu. Podobno nie tak łatwo jest uzyskać ładną, czerwoną barwę. Co do piany to po prostu mogłaby być ładniejsza i trwalsza...

21 dni od butelkowania 49 od warzenia
Po 3 tygodniach od butelkowania spróbowałem piwa ponownie. Tym razem znalazłem więcej pozytywów, Przede wszystkim nagazowanie, które osiągnęło pożądany poziom. Po drugie na pierwszy plan wysunęła się trawiasta chmielowość z idącą tuż za nią delikatną nutą tostowo-chlebową. Oczywiście po ogrzaniu drożdże ujawniły swoją obecność dość drastycznie i popsuły bukiet aromatyczny. Mam świadomość, że to głownie wina zamieszania przy fermentacji. Najwyraźniej w jej trakcie doszło już do autolizy czyli rozpad komórek drożdży. W smaku piwo było dużo lepiej ułożone i panująca z początku tostowo-chlebowo-trawiasta równowaga ostatecznie przechyla się w tą słodszą stronę. Piwo jak na 12 jest niestety nieco wodniste, brakuje w nim pełni smakowej. Oczywiście tu też pojawiają się akcenty drożdżowe, ale nie są już tak agresywne jak za pierwszym razem. Po ogrzaniu wyraźnie czuć też alkohol.

106 dni od butelkowania 134 od warzenia
Aromat jest zdecydowanie ułożony, a nawet nieco przeleżany. W pierwszej kolejności czuć tostowo-chlebową słodycz i alkohol. Pachnie trochę jak przeciętne koncernowe marcowe. Ostra alkoholowa nutka przenika się w tle z drożdżowym akcentem. Nie jest to zbyt przyjemny zapach, ale też nie odrzuca jakoś bardzo. Dopiero po ogrzaniu i zamieszaniu gdy do głosu dochodzi zjełczałe masło, a słodycz zanika, aromat odpycha. W całość wmieszany jest niezbyt zgrabnie delikatny trawiasty chmiel, który jednak szybko przykrywany jest nutą alkoholowo-drożdżową. W smaku Red Zgred wciąż jest nieco wodnisty (to nie mogło się zmienić), zwłaszcza gdy nie naleje się osadu. Piwu brak pełni smakowej, jest delikatna chlebowość, trochę chmielowości sporo niepożądanych nut i pustka. W posmaku, dzięki pozostającej niewielkiej słodyczy szala smakowa przechyla się w słodką stronę, która jednak jest podbudowana alkoholowym rozgrzewaniem.

Ogólnie rzecz biorąc nie ma się co czarować, nie jest to udana warka. Na szczęście przy kolejnych (do ósmej włącznie, bo po jej uwarzeniu piszę te słowa) nie miałem problemu z fermentacją i piwa wyszły dużo lepsze. Zatem niepowodzenie to bardzo ważny element doświadczenia piwowara.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)