Jan Olbracht Browar Staromiejski - Salony Olbrachta

Korzystając z tego, że gdy byłem w Poznaniu przebywałem zaledwie 160 km od Torunia (a Przewozy Regionalne oferują bezpośrednie połączenie między tymi miastami), zabrałem się drugiego dnia z rana na dworzec PKP i pojechałem na kilka godzin do miasta nazywanego Krakowem północy. To był strzał w dziesiątkę i bardzo żałuję że byłem tam tak krótko. Toruń urzeka nie tylko swoją starówką, ale także ilością małej architektury. Na każdym kroku obserwują nas nieożywieni mieszkańcy miasta, postacie bardziej lub mniej ludzkie. Rzadko się zdarza widzieć tak zadbane i dopieszczone zabytkowe centrum, a ilość zakamarków i wąskich uliczek może niektórych turystów przyprawić o zawrót głowy. Na jednej z takich bocznic przecinających główny deptak kryje się restauracyjny browar Jan Olbracht

Królewska elegancja
Jak przystało na królewskie salony jest to miejsce eleganckie, a momentami wręcz ekskluzywne. Przed wejściem do środka mijamy sporych rozmiarów drewniany podest ze stolikami osłonięty parasolami, dalej widzimy warzelnię, dłuuugi bar i kręcone schody na górę i w dół. Mając nadzieję, że w ofercie jest deska degustacyjna podszedłem do baru. Główne pomieszczenie jest wysokie na 5-6 metrów i tyle też mniej więcej ma regał stojący za barem. Na nim w pierwszym rzędzie stoją lśniące szkła, wina i nalewki, a wyżej dekoracyjne drewniane beczki o różnej wielkości. Jedna z nich nawet zwisa nad barem na linie. Kiedy dostałem już swoją deskę zasiadłem z nią w jednej z trzech (albo czterech?) olbrzymich beczek służących za klimatyczne loże. Z beczki roztaczał się okrągły widok na drewniany bar. Stało na nim suszące się szkło, gustowne czteropaki ze wszystkimi dostępnymi piwami, oraz miedziana aparatura z nalewakami. Nie tracąc wiele czasu na podziwianie szynkwasu, przystąpiłem do degustacji:

Pils:
Opalizujący drobno nagazowany lager z bardzo przyjemną nutą świeżego zboża i trawiastą chmielowością poszedł na pierwszy strzał i świetnie ugasił moje pragnienie. W tle pałętała się tez nuta maślana, ale nie była ona nadmiernie intensywna. Ogólnie rzecz biorąc dobry początek! 7.5/10

Pszeniczne:
Tutaj dało się wyczuć gumę balonową i nieco banana, niestety zabrakło goździków. W smaku podobnie, na pierwszym planie guma. Piwo było lekkie, choć mniej pijalne niż pils. Z wyglądu był to klasyczny hefeweizen, mocno zmętniony i równie drobno nagazowany, jednak w smaku i aromacie nieco rozczarowywał. 6/10

Piernikowe:
Specjalność zakładu, czyli piwo piernikowe, to propozycja skierowana raczej dla słodkolubnych piwoszy lub dla pań. Do bazy jaką jest klasyczny schwarzbier dodaje się wszystkie przyprawy używane do wypieku pierników. Efekt jest taki, że piwo jest prawie tak samo słodkie jak piernik, ale nieco bardziej pikantne. Wypiłbym je z większą ochotą w deszczowy/zimowy wieczór. 6/10

Wheat IPA:
Piwa specjalne to propozycja dla osób które chcą spróbować czegoś co wykracza poza stałą ofertę. Każda kolejna warka to inne piwo, a zmiana następuje średnio co 1-2 miesiące. Ja trafiłem na Wheat IPA czyli piwo zdecydowanie na lato. Ze szkła z daleko dało się wyczuć tropikalne nuty mango, a kolor i poziom mętności był zbliżony do hefeweizena. Piwo w smaku było przyjemne, lekkie i gładkie, a jedyną rzeczą której brakowało była goryczka. Cóż, klient dyktuje warunki w browarze restauracyjnym, a królewski salon to nie koniecznie dobre miejsce dla piwnego świra szukającego chmielowego wykrzywienia gęby. Niemniej jednak była to najciekawsza i najsmaczniejsza propozycja jaką skosztowałem. 7.5/10

Podziemne królestwo piwowara
Po degustacji przyszedł czas na wizytę w chłodni. Aby się do niej dostać należało zejść kręconymi schodami w dół do piwnicy. Tam bił po oczach jasny stalowy kolor leżaków i fermentorów. Łączna pojemność leżakowni wynosi około 100 hl. Leżaków jest tam 10, zatem jedna warka mieści się w jednym leżaku niemal idealnie. Oprócz tego za filarem znalazłem "grzybka" do napełniania butelek i kilka skrzynek zakapslowanego piwa.

W całej tej wędrówce po piwnicach lokalu towarzyszył mi piwowar Mirosław Gałka, który opowiedział kilka ciekawostek. Jedna z nich szczególnie zapadła mi w pamięci. Gdy na początku lata jako piwo specjalne uwarzył Grodziskie, nie łatwo było je sprzedać. Klienci nie do końca kumali o co z nim chodzi. Może to kwestia odpowiedniego zachęcenia i zaprezentowania stylu, a może na salony króla ciągnie inna klientela, która mniej jest zafascynowana trwającą piwną rewolucją.

Królewska elegancja cd.
Po wizycie w chłodni poszedłem na piętro i tam też zrobiłem kilka zdjęć. Najpierw na antresoli z czerwonymi fotelami i witrażami w oknach a później w zamykanej sali, która była najbardziej interesującym pomieszczeniem. Wielki obraz Jana Olbrachta nad drzwiami, solidne, ciemne regały z książkami, mapy na ścianach, ciężki żyrandol zwisający tuż nad głową i pomarańczowe ściany robiły niesamowite wrażenie. Ta sala wyglądała iście królewsko! Na koniec rzut oka z antresoli na bar i czas już było wracać.

Choć ten lokal istnieje zaledwie kilka lat to jestem sobie w stanie wyobrazić przechadzającego się po nim króla Jana Olbrachata, który zmierza do swoich gości czekających w królewskiej sali na piętrze. Z taką właśnie myślą wyszedłem znów na trzydziestopięcio stopniowy skwar i uderzony słonecznym blaskiem poszedłem z powrotem na dworzec.





Browar Staromiejski znajdziesz też na karcie MAPA!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)