Dom Piwa - prosty i skuteczny sposób na multitap!

Dzisiaj ostatni wpis z Poznańsko-Toruńskiej serii. Kolejne oczywiści nie są wykluczone, a wręcz są planowane. Wracając do meritum, dzisiaj Dom Piwa, urządzony... jak dom, a w zasadzie jak kilka domowych pomieszczeń jedno nad drugim. Lokal znajduje się przy ulicy Mokrej w Poznaniu, w wąskiej kamienicy i spośród wszystkich odwiedzonych pubów/restauracji było mi w nim najlepiej. Mimo napiętego grafiku łącznie przesiedziałem tam jakieś 5-6 godzin w ciągu trzydniowej wizyty, nieźle. Najmilej było oczywiście przy barze.

Kuchnia
Wąska, brukowana ulica Mokra znajduje się rzut beretem (na północ) od poznańskiego rynku i oprócz Domu Piwa mieszczą się na niej głównie kawiarnie. Do lokalu wchodzimy bezpośrednio z ulicy i od razu nasz wzrok przykuwa biała tablica z wypisanymi wszystkimi piwami lanymi z kranów. Tych jest 12, a na każdym z nich zamiast rączki do nalewania przymocowane jest inne akcesorium kuchenne. Na pierwszy rzut oka wygląda to przekomicznie, ale po chwili dociera do nas że przecież jest to dom, a my właśnie znajdujemy się w czymś w rodzaju kuchni. Notabene takiej kuchni życzę każdemu piwoszowi. Nad nalewakami na półkach poukładane są wszystkie dostępne piwa butelkowe, a obok lady stoją wypełnione kraftem lodówki. Kiedy przemiła obsługa nalewała moje piwo miałem czas aby dokładniej się rozglądnąć. Przeciwległa do baru ściana ozdobiona była starymi etykietami i różnokształtnymi tacami, natomiast obok lodówek po jednej stronie znajdowała się klatka schodowa a po drugiej okienko na zaplecze.

Salon
Pierwszego dnia poszliśmy z Tomkiem do góry na bodaj drugie piętro. Po półgodzinnym szybkim marszu nie było nic lepszego niż wygodna skórzana sofa. Tak się akurat złożyło, że w tym samym pomieszczeniu znajdowały się także gry planszowe. Ot malutka półeczka, a na niej kilkanaście płaskich pudełeczek. Gdy to zobaczyłem moja sympatia do tego lokalu wspięła się na wyżyny :) (W Napiwku też były gry :)).

Kilkanaście minut odpoczynku przy dobrym Rubus Idaeus (Szałpiw) i niezłym Mnichu (Profesja) i siły zostały zregenerowane. W salonie oprócz półeczki z planszówkami i skórzanej sofy znajdowały się także skórzane pufy, druga, mniejsza sofa i dwa drewniane stoliki, jeden okrągły a drugi kwadratowy. Vis a vis wejścia otwierały się dla nas podwójne, drewniane okna.

Trochu jadalnia
Zgodnie z obowiązującą w świecie logiką, aby wspiąć się na drugie piętro należy minąć pierwsze. Tam również znajduje się jedno z domowych pomieszczeń, której jednak trudno mi jest jednoznacznie określić. Jest tam wystrój przypominający po trochu jadalnie, po trochu werandę. Ale niezależnie od tego, co autor wystroju miał na myśli jest tam ciepło i przytulnie. Czerwone obicia stołków i ławek patriotycznie komponują się z bielą stołów i oparć, a szaro-białe ściany niepostrzeżenie okalające ten nacjonalistyczny krajobraz docierając do XX wiecznego gramofonu zdobiącego pomieszczenie na prawo od wejścia. Szybkim matematycznym wzrokiem naliczyłem 6 stolików, czyli blisko 30 miejsc. Tu, również znajdziemy podwójne białe okna oraz kilka plakatów związanych  z piwem, głównie belgijskim.

Belgijskie zacięcie
Jak już przy tym jesteśmy, to warto zauważyć, że dom piwa ma bardzo silne ciągoty w tym kierunku. Na każdym kroku znaleźć można belgijskie plakaty, przy barze wśród butelek jest kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt belgijskich piw do wyboru, a na klatce schodowej trudno nie odnieść wrażenia, że ma się do czynienia z fanatykami dzikich drożdży. Za taki stan rzeczy odpowiedzialny jest zapewne Krzysztof Juszczak, piwowar domowy znany w branży jako Jozefik. Krzysztof jest specjalistą od piw z belgijskim rodowodem, choć nazwa jego browaru domowego wcale tego nie sugeruje (Pod Starą Pipą). Jozefik warzy też od czasu do czasu w Janie Olbrachcie (tym z Piotrkowa Trybunalskiego).


Spoko Maroko
Magia miejsca
Drugiego dnia mieliśmy przyjść tylko na jedno małe piwo, ale jakoś tak się zagadaliśmy przy barze, że zostaliśmy blisko 3 godziny. W tym czasie udało się spróbować prawie wszystkiego co było na kranach i jeszcze dwóch piw z butelki. Największym zwycięzcą wieczoru został zdecydowanie Kwas Gamma (Pinta), który smakował wprost wybornie, tuż za nim uplasowała się Zielarka (Profesja). Tymczasem największym rozczarowaniem wieczoru okazał się Spoko Maroko czyli B-Day 3.1 (kolaboracja Pinty i AleBrowaru), który w zasadzie smakował jak jasny lager z owocowymi estrami.

Minuty mijały, a ja, słuchając opowieści o minionym Craft Beer Camp'ie i o postępach Gzuba w budowie własnego browaru w Annopolu, obiecałem sobie, że w listopadzie podczas Poznańskich Targów Piwnych też tu zaglądnę, a może nawet wybiorę się na kolejną edycję CBC. Tymczasem dochodziła już 23-cia i czas było zwijać manatki. Pożegnałem się z fantastyczną obsługą i wychodząc rzuciłem jeszcze okiem na dwunastościenną, czerwoną kostkę. Gadget dla niezdecydowanych klientów. Użyję jej następnym razem!



Dom Piwa znajdziesz też w zakładce MAPA!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)