Fortuna & Friends - a siódmego dnia Pan...

Piwna rewolucja ma różne oblicza, jedni sypią łopatą chmiel do kadzi, inni mieszają różne style piwa, a jeszcze inni promują dobrze już znane, lecz przez "lageryzację" rynku trochę zapomniane smaki. Fortuna & Friends to miejsce, w którym póki co nie ma piw z nowofalowym chmielem, jest za to cała paleta belgijskich smaków. Od szerokiej gamy trunków z browaru Van Steenberge przez browar HuygheKronenbourg czy Chimay, aż do komesów z Fortuny. Nie brakuje również pozycji z Miłosławia, Grodziska Wielkopolskiego i innych. Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że Fortuna szykuje także nowofalową propozycję zatem czekamy z niecierpliwością.

Ja nie znalazłem się w tym miejscu przypadkiem. Planowałem to wyjście już od samego jego otwarcia, ale los pchnął mnie w piwniczne mury na ul.Szpitalnej 5 dopiero kilka dni temu.

Nowa nadzieja
O tym, ze jestem typowym "piwnym nietoperzem" można się przekonać za każdym razem, kiedy wspominam o ceglanych, podziemnych murach. Szukałem ich w Poznaniu, polecałem kilka razy w Krakowie, ale tym razem powiem coś więcej. Po tym jak moja ukochana Sarmacja została zamknięta, a później przekształcona w klub gogo (umyślnie z małej litery), poczułem się trochę jak sierota. Nie miałem w zanadrzu żadnej alternatywy na niezobowiązujące wyjścia z przyjaciółmi. Z Sarmacją byliśmy związani od samego jej początku. Pustka i żal w sercu po pół roku jakoś dało się opanować, ale wciąż brakowało nam równie przyjaznego miejsca. Właśnie wtedy dowiedziałem się, że na Szpitalnej otwiera się Fortuna & Friends. Po pierwszych zdjęciach wezbrała we mnie nadzieja, że to może być to. Miałem nawet być na otwarciu ale z przyczyn obiektywnych nie udało się. Potem były wakacje, urlop i powrót do pracy. I tak w kalendarzu zawitał 12 wrzesień, dzień w którym pustka po Sarmacji została wypełniona. 

Powaga zabija
Spotkanie urodzinowe było świetnym pretekstem żeby przetestować lokal. Do podziemi prowadzi pomarańczowy kręty korytarz ozdobiony osobliwymi obrazami. Już od samego patrzenia na Mona Lisę trzymającą pokal rysuje się uśmiech na twarzy, a dalej jest tylko lepiej. Jak oznajmiała nam tablica na dole, na prawo znajduje się "Rozlew piwa", a na lewo "Fermentacja", czyli WC. Idziemy zatem na prawo do baru. Światła bijące spod lady i tablic uwypuklają nierówności starych, ceglanych ścian. Sztuczka stosowana nie pierwszy raz, ale zawsze robiąca na mnie duże wrażenie. Nad barem zwisają trzy kryształowe żyrandole. Samo pomieszczenie nie jest duże, razem z krzesłami przy barze może się tu pomieścić 15, góra 20 osób. Do dyspozycji jest 9 albo 10 kranów, 4 z nich zarezerwowane są dla piw polskich, a pozostałe dla zagranicznych. Ten kto gustuje w mocniejszych trunkach również znajdzie coś dla siebie. Ja zażyczyłem sobie "Grodziskie" i poszedłem dalej. 

Zmierzałem w stronę "fermentowni" i za załamaniem ściany moim oczom ukazała się przestronna sala z skórzanymi sofami i pufami, a w rogu po prawej stały reprezentacyjne, zabytkowe fotele ze zdobieniami (takie same były też w pomieszczeniu z barem). "Fermentownia" była na lewo. Salę zdobiły liczne obrazy, w tym także zdjęcia starych piw Fortuny z serii "Smok". Tych samych za którymi uganiałem się przed dziesięciu laty. W tym momencie poczułem się jak u siebie. To niesamowite, "Czarnego Smoka" już dawno nie ma, a ja wciąż pamiętam jego niesamowity jak na owe czasy smak. 

Ściany w tej sali, podobnie jak w całym podziemiu miały czarno-pomarańczowe barwy a na nich tu i ówdzie wisiały duże lustra ze złoconymi, rzeźbionymi ramami. Sufit, to kolejny dowód na to, że włodarze tego przybytku znają się na żartach. 

Sala Gulden Draak
Powiedziony blogerskim instynktem wyleciałem na chwilę na górę, by przyjrzeć się świeżo otwartej sali spod znaku Gulden Draak. Okazało się, że pomieszczenie wygląda całkiem podobnie jak te na dole, z tą różnicą, że łukowe sklepienie zastąpił płaski sufit, a vis a vis drzwi było okratowane okno wychodzące na ogródek. Na stołach leżały lampki z symbolem Gulden Draak, a ściany zdobiły obrazy, plakaty i lustra.

Po przyglądnięciu się sali zajrzałem też na ogródek, który jest naprawdę spory. Kilka wielkich parasoli, stołów i ławek, a także niskie stoliki i wygodne, miękkie sofy stoją na drewnianym podeście. Wokół ogródka rozwieszone są wielkie plakaty promujące prawie wszystkie piwa Fortuny i mniejsze grafiki z piwami belgijskimi. Wszystko wciśnięte między ścianę kamienicy a mały skwer. Schodząc ponownie do piwnicy znów kąciki moich ust, gdy tylko zobaczyłem Mona Lisę, powędrowały w górę. - Fajny jest ten lokal - pomyślałem. - Może i bez najnowszego kraftu ale przecież nie zawsze o to chodzi.

Rezolucja!
Tak w skrócie prezentuje się miejsce, które zgodnym chórem zostało przez nas ogłoszone następcą Sarmacji. Fortuna & Friends jest wszechstronna, ma duży ogródek, świetnie urządzoną piwnicą i salą na parterze, w której idealnie grałoby się w planszówki. Tych niestety nie znalazłem i to jedyny minus (choć przecież w Sarmacji też ich nie było). Nie zdziwcie się zatem, jeśli od czasu do czasu Smakuj Piwo "zamelduje się" w tym lokalu ;)









Fortuna & Friends znajdziesz też w zakładce MAPA!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)