Piwowarstwo w Krakowie - część 2 - czy miastu opłacał się monopol?

krakowski skarbiec
Poprzedni wpis poświęcony piwowarstwu w Krakowie w XIV-XVI wieku wskazywał wyraźnie na monopol miasta w kwestii dystrybucji piwa oraz na ścisłą kontrole jego produkcji. Taki stan rzeczy musiał wiązać się ze sporymi wydatkami na funkcjonowanie biurokratycznej i logistycznej piwnej machiny w mieście. Oczywistym jest, że schrotmagister* musiał dostać swoja wypłatę, konie musiały mieć gdzie odpoczywać, a schrotwageny** czasami się psuły i wymagały naprawy. W tym wpisie postaram się podsumować ile miasto musiało inwestować w swój monopol i jak duży był wpływ do budżetu "na czysto" po odliczeniu wydatków.
                                                                                                                                                                                       
*Osoba zajmująca się przewozem napojów alkoholowych na zlecenie miasta.
**Dawna nazwa wozu do przewożenia piwa i innych napojów alkoholowych

Opłata za transport
Z pozoru prosta operacja jaką jest przewóz beczek z browaru w inne miejsce, najczęściej wyszynk lub skład, wcale nie była taka prosta. Zanim miejski schrotmagister odebrał beczki z browaru, musiał upewnić się, czy opłata za kurs została już uiszczona. W tym celu piwowar lub jego pomocnik musiał przed transportem zakupić w radzie miejskiej odpowiednią ilość specjalnych miedzianych blaszek, które później w czasie załadunku lub transportu oddawał schrotmagistrowi. Po kursie schrotmagister lub jego pomocnik rozliczał się z blaszek w radzie miejskiej. W ten sposób kontrolowano ilość przewożonego piwa. Taki system nie był jednak niezawodny, piwowar mógł przecież za skromną "dopłatą" poprosić o przewiezienie większej liczby beczek. Jednak należy pamiętać, że beczki były również odbierane w miejscu docelowym, więc szansa na powodzenie takiego wykroczenia malała. Dodatkowo rada miejska zastrzegła, że kto zostanie przyłapany na oszustwie grozi mu wydalenie z miasta. W owych czasach był to całkiem skuteczny straszak na oszustów. Nie są znane dokładne koszty bicia tych specjalnych blaszek, jednak z pewnością one też ulegały z czasem zniszczeniu.

Wydatki stałe

znak cechu piwowarów

Miasto chcąc utrzymać w ryzach cały przemysł piwowarski musiało zatrudniać całą rzeszę ludzi. Schrotmagister przed 23 lutego 1405 roku zarabiał 18 groszy tygodniowo, oddając 3 grosze swoim parobkom. Kwota 15 groszy była jednak zdecydowanie zbyt niska. Rada miejska po otrzymaniu petycji, zdecydowała się podnieść jego wynagrodzenie o 6 groszy tygodniowo, zastrzegając jednocześnie, że może zmienić tą decyzję w każdej chwili.

Drugim punktem stałych wydatków była woda i pasza. Schrotwagen był wozem konnym, zatem bez tych jakże pomocnych i sympatycznych zwierząt monopolowa machina nie miała prawa funkcjonować. Łączny koszt wyżywienia koni w ciągu roku to według wilkierzy od 20 do 30 grzywien. Daje to w przeliczeniu od 18 do 28 gorszy tygodniowo. W ciągu lat liczba koni z pewnością ulegała zmianom, jednak dzięki spisowi dokonanemu pod koniec XIV wieku wiemy, że do ciągnięcia wozów z piwem przeznaczonych było 7 koni. Zatem utrzymanie jednego konia kosztowało od 2.5 do 4 groszy tygodniowo.  

Rola miasta nie kończyła się na dostarczeniu beczek do szynku. Choć za sprzedaż piwa nie pobierano wprost żadnego podatku, to jednak kontrolowano jego jakość. W tym miejscu do akcji wkraczali affusores, czyli nadzorcy handlowi, którzy bardzo skrupulatnie karali szynkarzy za tak zwane zlewki, czyli dolewanie piwa gorszej jakości do piwa lepszego. Działalność nadzorców oprócz tego że była bardzo ważna, była też kosztowna. Rocznie na ten cel z kasy miasta znikało od 30 do 40 grzywien, a na początku XV wieku liczba ta wzrasta do 50 grzywien! W tej kwocie oprócz wynagrodzeń dla affusores są także koszty ich wyposażenia. Jasnym jest, że do kontroli jakości i uczciwości szynkarzy potrzebowali jakichś narzędzi, miarek i naczyń. Zakładając, że nadzorca zarabiał tyle co schrotmagister możemy podejrzewać, że w kilkutysięcznym Krakowie codziennie działał jeden lub dwóch nadzorców. Niby niewiele, ale ich skuteczność była imponująca (tu odsyłam do poprzedniego wpisu). Tyle w kwestii wydatków stałych. Przejdźmy teraz do wydatków mniej lub bardziej przewidywalnych.

Pozostałe wydatki
znak cechu karczmarzy i słodowników
Kraków w tamtych czasach miał już wybrukowane ulice. Z jednej strony było to duże ułatwienie dla mieszkańców, z drugiej jednak twarde, wyboiste "kocie łby" były zabójcze dla obciążonych beczkami schrotwagenów. Intensywnie eksploatowane ulegały częstym awariom. Ich naprawa była nieodzowną częścią całego interesu. Także drewniane stajnie wymagały od czasu do czasu remontu lub naprawy. W księgach rachunkowych z początku XV wieku wydatki na cieślę wynoszą około 3 grzywien rocznie. Praca kowala kosztowała radę miejską kolejne 10 grzywien w ciągu roku. 

Oprócz wydatków konserwatorsko-remontowych zdarzały się też wydatki inwestycyjne, kosztujące znacznie więcej. W latach 1392-93 obok miejskiego szpitala (w okolicy dzisiejszego teatru J. Słowackiego) powstał budynek spełniający funkcję garażowo-stajenną dla miejskich schrotwagenów i koni. Budynek mieścił 3 wozy 7 koni oraz szereg beczek, drabin i lin. Być może także był mieszkaniem dla schrotmagistra. Jego koszt opiewa w księgach na kwotę 70 grzywien. Czy zatem przy tak dużych rozchodach opłacało się miastu trzymać pieczę nad piwnym interesem?

Podsumowanie
Roczne wydatki na utrzymanie monopolu w mieście oscylowały w granicach od 90 do 120 grzywien rocznie, nie licząc wydatków inwestycyjnych na budowę stajni czy zakup browaru w piwnicy ratusza (o tym napiszę szerzej w jednym z kolejnych wpisów historycznych). Przy wpływach rzędu od 250 do 300 grzywien rocznie, zysk na czysto wynosił od 130 do 200 grzywien. Pokazuje to jednoznacznie, jak opłacalne było trzymanie pieczy nad przemysłem piwnym w mieście. Nie powinno to jednak nikogo dziwić. Zważywszy na fakt iż napoje alkoholowe a zwłaszcza piwo były zupełnie powszechne i potrzebne. Złoty trunek miał wówczas nie więcej niż 3 % zawartości alkoholu i pili go wszyscy, ponieważ był bezpieczniejszy od wody. Jak widać Kraków stał piwem od najdawniejszych czasów, jakże miło jest teraz spojrzeć na piwną rewolucję mając tą wiedzę, toż to nawiązanie do naszych tradycji :)

Źródła:
  • Piekosiński Franciszek, Szujski Józef, Najstarsze księgi i rachunki miasta Krakowa,  Kraków, wydawnictwo Akademii Umiejętności Krakowskiej, 1878,
  • Chotkowski Władysław, Rzemiosła i cechy krakowskie w XV wieku, Kraków, wydawnictwo Czas, 1891.
  • Chmiel Adam, Godła rzemieślnicze i przemysłowe krakowskie, Kraków, wydawnictwo Muzeum przemysłowego im. A. Baranieckiego, 1922

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)