browar Van Den Bossche - Buffalo Belgian Bitter (Belgian Strong Ale)

Pierwszy raz zdarzyło mi się świadomie wypić piwo po terminie jego przydatności. Może to nie jest wielkie wydarzenie, ale dreszczyk emocji przy otwieraniu był :P. Pierwszy też raz świadomie kupiłem piwa którym kończy się data. Dodatkowo Wszystkie z nich były refermetowane w butelce. Stało się to wszystko za sprawą promocji w zaprzyjaźnionym sklepie Rewia Piwa. Butelki z belgijskiego browaru Van Den Bossche stały na półce oznaczone gwiazdką. Porozmawialiśmy trochę ze sprzedawcą (jak to mamy w zwyczaju) i postanowiłem zabrać po jednej z każdego rodzaju. Seria piwo Buffalo jest inspirowana legendarnym kowbojem Buffalo Billem, który akurat na znaczku tej serii ujeżdża byka. Jako pierwsze piwo pod ocenę otworzyłem Belgian Bitter, czyli piwo w stylu belgijskiego mocnego Ale.


W butelce pływała cała masa drobinek drożdżowych i chmielowych. Po otwarciu, piana zaczęła powolutku wychodzić z butelki, co udało się uwiecznić na zdjęciu. W czasie przelewania do pokala tworzyła się zwarta, gęsta piana w kolorze złamanej bieli. W pianie zawieszone były nie przefiltrowane drobinki. Trwałość piany stała na wysokim poziomie. Na jej powierzchni utworzył się jakby zwarty, lśniący kożuch, który zapobiegał powstawaniu większych kraterów. Początkowo bardzo intensywne, drobniuteńskie wysycenie z czasem nieco się uspokoiło. Samo piwo miało barwę jasnego bursztynu. Aromat również nie odstępował wyglądowi. był dość intensywny i złożony. Początkowo lekko perfumowe nuty, łączyły się za chwilę z ostrą nutą przyprawową. Dalej brzoskwiniowa słodycz, a w tle po zabełtaniu lekka, typowo belgijska stajnia, siano. Dawało to naprawdę ciekawy efekt. Smak, wytrawny, z brzoskwiniową, landrynkową słodyczą. Po chwili dawał o sobie znać intensywny chmiel w ziołowo-przyprawowym typie. Chmielowość łączyła się z drobniutkim, ale dość intensywnym drapiącym wysyceniem. Całość świetnie ze sobą współpracowała. Efekt był naprawdę godny podziwu. Po kilku haustach w ustach odkładał się gorzki posmak, który nie odpuszczał przez dłuższy czas. Trawiasto-przyprawowa goryczka, o niezbyt dużej sile, ładnie komponowała się z drapiącym wysyceniem.

Ogólne wrażenie było bardzo pozytywne. Piwo miało średnią treściwość, było wyraziste i dostarczało niecodziennych doznań. Alkohol w żaden sposób nie dawał o sobie znać choć było go aż 8%. Nazwa piwa słusznie kojarzy się z angielskim ESB. Po ogrzaniu ziołowo-przyprawowy posmak i duża wytrawność, rzeczywiście przypominały angielskiego bittera. Początkowa słodycz była szybko przykrywana wytrawnością. Później, gdy piwo zyskało temperaturę, słodyczy udawało się przetrwać natarcie, a piwo zyskiwało nieco równowagi.

Subiektywna ocena:
Wygląd 8.5/10
Aromat 8/10
Smak 8.5/10
Uczucie w ustach 8/10

Parametry:
Alk. wag. 14.1%
Alk. obj. 8%
Rodzaj: Ale
Styl: mocne belgijskie Ale
Kraj: Belgia

Skład:
Woda, słody jęczmienny i pszeniczny, chmiele Citra, Mosaic, Centennial, Simcoe, Magnum, drożdże US-05

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)