browar Baba Jaga - Baba Jaga (Session IPA)

Okrągły księżyc zawisł ponad spiczastymi czubkami drzew. W oddali rozświetlone niebo przesłaniała pozakrzywiana linia masywu górskiego, która w tym świetle nabierała złowrogiego, upiornego wyglądu. Nagle, niczym nie zmącony spokój przerwał przeciągły świst. Czubki drzew wygięły się, zaszumiały, a gwieździste niebo podzieliła ciemna smuga. Po chwili cień zatoczył pętlę i zanurkował w iglasty gąszcz. Drobne fale strumyka wzburzyły się, mocząc trawę rosnącą w około. Dwa poniszczone, spiczaste buty spoczęły na kamiennej ścieżce prowadzącej do starej, niszczejącej chaty. Baba Jaga, jednym ruchem ręki nakazała miotle stanąć pod ścianą, a sama udała się do środka, niosąc na plecach zawinięty, czarny wór.



Tuż za progiem czarownica zdjęła tiarę i zgrabnym ruchem zarzuciła ją na drewniany wieszak stojący w rogu. - Nareszcie w domciu! - rzuciła. W odpowiedzi usłyszała tylko kocie łapy lądujące na trzeszczącej podłodze. Baba Jaga położyła na stole worek i zaczęła go odwijać. Po chwili na blacie pojawiło się kilka składników.  - Wygląda na to, że szykuje się ciekawa mikstura - powiedziała pod nosem, a 10 minut później siedziała już w fotelu oczekując rezultatów. Jedną ręką drapała kota za uchem, a drugą trzymała za nóżkę szkło, w którym mienił się delikatnie bursztynowy, pomarańczowy, zmętniony trunek ze średnio oczkową, dość niską pianą. Rezultat wcześniejszych eksperymentów. Kożuszek pozostawiał ładny lacing na szkle, a cytrusowy, pomarańczowy nieco grapefruitowy aromat roztaczał się po izbie. Wraz z ogrzewaniem pojawiało się także wyraźne masełko, którego tak na prawdę miało nie być, ale poprzednim razem czarownica nieco przysnęła. Po silniejszym ogrzaniu masełko nie odpuszczało, ale do aromatu dołączała także wytrawna nuta żywiczna i pszeniczna słodycz. Wywar spokojnie bulgotał w kotle, a Baba Jaga popijała z lubością swój poprzedni eksperyment. Średnio-nisko nagazowane piwo dość dobrze orzeźwiało, ale czuć było też jego umiarkowaną pełnię. Na pierwszym planie grały wyraźne żywiczne akcenty, idealnie pasujące do iglastego lasu otaczającego chatkę. Goryczka także była żywiczna, średnio długa, wyraźna. Gorzki posmak był kontrowany słodyczą owoców tropikalnych w typie ananasa i akcentami pszenicznymi. Pszenica nadawała piwu dużą gładkość, co sprawiało że trunek był naprawdę wysoce pijalny. W smaku masełkowy diacetyl w ogóle nie był wyczuwalny. Po dłuższej chwili w ustach czarownicy pozostawał przyjemny żywiczny, nieco korzenny posmak i przyjemna pszeniczna słodycz. Całość była orzeźwiająca i dobrze pijalna. 

- Przy kolejnej próbie na pewno nie przysnę - czarownica zapewniła samą siebie i wstała by zamieszać w kotle. Biały wywar zdawał się być lekki jak piórko. - Co jak co, ale u mnie tej zimy śnieg będzie! 

Subiektywna ocena:
Wygląd 8/10
Aromat 7/10
Smak 8/10
Uczucie w ustach 8/10


Parametry:
Alk. wag. 12.5%
Alk. obj. 4.8%
Rodzaj: Ale
Styl: Session IPA
Kraj: Polska

Skład: woda, słody: pale ale, dekstrynujący, pszeniczny, bursztynowy, chmiel: Zeus, Simcoe, Cascade, Citra, drożdże: US-05

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Które piwo pszeniczne jest najlepsze?! - przegląd Weizen-ów (2018) cz.1

Dawne browary - browar Kujawiak

browar Jabłonowo - Dubel (Doppelbock)